Na salonach
Alina ma pieniądze,
mąż wie jak je lokować.
Ja się na tym nie
znam, więc banki, odsetki i takie tam inne, nie wkraczają na teren naszej dość już zażyłej znajomości.
Spotkamy się, wymienimy książki albo poglądy i ple, ple bo
tamta to, a tamta to , no to trzeba się zorganizować i spotkać, pośmiać albo
pomilczeć.
Ale tym razem wpadłyśmy na siebie przez przypadek.
Nieopodal banku, który nie jest podobno
do końca bankiem, tylko współpracuje, ale ubezpiecza i zakłada lokaty. Koleżanka miała właśnie
zlikwidować „jakąś niewielką”, żeby dorzucić na wakacje do wakacji.
Dalej gorąco, choć to już po południu. No ale wiadomo, że z
pogodą coś się porobiło i choć o szóstej pachnie już jesienią, 0 16-tej grzeje w kark, że aż miło, albo niemiło, zależy co kto lubi. Ja nie lubię,
więc weszłam z Aliną do środka.
Naprzeciwko eleganckich drzwi, elegancki mebel w kształcie podkowy, podwyższony, jak jakiś
barek w knajpie, podświetlony jak w jakimś kasynie co najmniej. Za barem młodzieniec, wyszczerzony w
uśmiechu.
–Siądź Marzena na chwilę, mówi Ala i odpowiada na głośne
powitania młodzieńca.
Młodzieniec jeszcze
ją wita bardzo serdecznie, z całego serca, ale już w przyjacielskim kontakcie
ze mną
-Pani Marzeno, bardzo proszę usiąść. Czy napije się pani ,
pani Marzeno, czegoś? Ciepło dziś, prawda? Może wody, soku, no proszę pani
Marzeno, bardzo proszę.
Wyprostowałam zagięcia na sukience, wciągnęłam brzuch,
podniosłam brodę i jak przystało na tak eleganckie miejsce, elegancko zamówiłam
szklaneczkę soku. I pyk na fotelik, pomarańczowy jak sok, który mi podano. I
noga na nogę, dystynkcja i światowość nie są mi obce!
Alinę porwał
financial consultant , ale nie zostałam sama. Od podświetlonej lady słyszę:
-Pani Marzeno, a czy dla Pani umówić spotkanie z doradcą? Są bardzo zajęci, ale dla
Pani na pewno znajdziemy jakiś termin.
To do niczego pani nie zobowiązuje. Proszę nie myśleć jeszcze ile można na naszych
lokatach zarobić, proszę tylko zdecydować się na rozmowę z konsultantem. To nic
nie kosztuje. Niemal szeptem wypowiedziane ostatnie zdanie, wbity we mnie wzrok
, i ta neurolingwistyczna figura: proszę jeszcze nie myśleć…. spowodowały, że
intensywnie zaczęłam myśleć jak miło byłoby przenieść się gdzieś na Bermudy, gdzie niedługo już będę
odpoczywać, opalać swoje ciało. Oczywiście o ile wcześniej spotkam się z doradcą. Bo naprawdę, że można
na tym zarobić, nie wątpiłam. No i pamiętałam, że to nic nie kosztuje.
To byłoby bardzo udane popołudnie, ale niestety nadeszła Alina, spojrzała i
syknęła:
-co się tak prężysz, myślisz że na Bermudy polecisz za to co tu zarobisz? Powiedzieli mi 3 lata
temu, że moja lokata zarobi, a dziś mówią, że to nawet nie była lokata. Mam się
cieszyć, że prawie nic nie straciłam, a
tamten który mnie naciągnął, już tu nie
pracuje.
-Chwilo trwaj , pomyślałam, zignorowałam Alę, która czasami
potrafi być zbyt wybuchowa i niepohamowana.
Odwróciłam głowę w stronę
młodzieńca i uroczo, przeciągle wyartykułowałam: do widzenia panu.
Nie odpowiedział,
zatopiony po uszy w Internecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz