czwartek, 15 sierpnia 2013

Na salonach

Alina  ma pieniądze, mąż wie jak je lokować.

Ja się na tym nie znam, więc banki, odsetki i takie tam inne, nie wkraczają na teren naszej dość już zażyłej znajomości.

Spotkamy się, wymienimy książki albo poglądy i ple, ple bo tamta to, a tamta to , no to trzeba się zorganizować i spotkać, pośmiać albo pomilczeć.

Ale tym razem wpadłyśmy na siebie przez przypadek. Nieopodal  banku, który nie jest podobno do końca bankiem, tylko współpracuje, ale ubezpiecza  i zakłada lokaty. Koleżanka miała właśnie zlikwidować „jakąś niewielką”, żeby dorzucić na wakacje do wakacji.

Dalej gorąco, choć to już po południu. No ale wiadomo, że z pogodą coś  się  porobiło i choć o szóstej  pachnie już jesienią, 0 16-tej grzeje w kark, że aż miło, albo niemiło, zależy co kto lubi. Ja nie lubię, więc weszłam z Aliną do środka.

Naprzeciwko eleganckich drzwi, elegancki mebel  w kształcie podkowy, podwyższony, jak jakiś barek w knajpie, podświetlony jak w jakimś kasynie co najmniej.  Za barem młodzieniec, wyszczerzony w uśmiechu.

–Siądź Marzena na chwilę, mówi Ala i odpowiada na głośne powitania młodzieńca.

Młodzieniec  jeszcze ją wita bardzo serdecznie, z całego serca, ale już w przyjacielskim kontakcie ze mną 

-Pani Marzeno, bardzo proszę usiąść. Czy napije się pani , pani Marzeno, czegoś? Ciepło dziś, prawda? Może wody, soku, no proszę pani Marzeno, bardzo proszę.

Wyprostowałam zagięcia na sukience, wciągnęłam brzuch, podniosłam brodę i jak przystało na tak eleganckie miejsce, elegancko zamówiłam szklaneczkę soku. I pyk na fotelik, pomarańczowy jak sok, który mi podano. I noga na nogę, dystynkcja i światowość nie są mi obce!

Alinę porwał  financial consultant , ale nie zostałam sama. Od  podświetlonej lady  słyszę:

-Pani Marzeno, a czy dla Pani umówić spotkanie  z doradcą? Są bardzo zajęci, ale dla Pani  na pewno znajdziemy jakiś termin. To do niczego pani nie zobowiązuje.  Proszę  nie myśleć jeszcze ile można na naszych lokatach zarobić, proszę tylko zdecydować się na rozmowę z konsultantem. To nic nie kosztuje. Niemal szeptem wypowiedziane ostatnie zdanie, wbity we mnie wzrok , i ta neurolingwistyczna figura: proszę jeszcze nie myśleć…. spowodowały, że intensywnie zaczęłam myśleć jak miło byłoby przenieść się  gdzieś na Bermudy, gdzie niedługo już będę odpoczywać, opalać swoje ciało. Oczywiście o ile wcześniej  spotkam się z doradcą. Bo naprawdę, że można na tym zarobić,  nie wątpiłam.  No i pamiętałam, że to nic nie kosztuje.

To byłoby bardzo udane popołudnie,  ale niestety nadeszła Alina, spojrzała i syknęła:

-co się tak prężysz, myślisz że na Bermudy polecisz  za to co tu zarobisz? Powiedzieli mi 3 lata temu, że moja lokata zarobi, a dziś mówią, że to nawet nie była lokata. Mam się cieszyć,  że prawie nic nie straciłam, a tamten który mnie naciągnął,  już tu nie pracuje.

-Chwilo trwaj , pomyślałam, zignorowałam Alę, która czasami potrafi być zbyt wybuchowa i niepohamowana.  Odwróciłam głowę  w stronę młodzieńca i uroczo, przeciągle wyartykułowałam: do widzenia panu.

Nie odpowiedział, zatopiony po uszy  w Internecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz