Nie jestem gotowa na izolację, transparentność, wycofanie. I
na skomlenie o szacunek, uwagę ze strony
młodych, zarozumiałych bez powodu.
Zaliczam się do 50+. Byłam
dziennikarką i kochałam tę pracę. Sama nigdy bym z niej nie zrezygnowała. Tyle wspomnień. Teraz myślę jak zagospodarować energię i emocje, optymizm i pomysły, żeby
życie było ciekawsze. Ale większość się
dziwi: chce Ci się? Powtarzam że tak, bardzo, jak nigdy! Widzę coraz większe
zdumienie. Co z Wami kurde?
Byłam reportażystką, opowiadałam historie, rozmawiałam z ludźmi,
więc dlaczego nie miałabym robić tego w dalszym ciągu?
Znam tyle wspaniałych kobiet 50+. Każda zdążyła zebrać kupę doświadczeń
życiowych, każda wyspecjalizowana w
czymś szczególnym, bez kompleksów, jak trzeba, uznająca upływ czasu ale oczekująca wyzwań i mająca
wiele do zaoferowania. Spotkałyśmy się,
ponarzekałyśmy na tych którzy
postrzegają nas poprzez nasze metryki i
doszłyśmy do zdumiewającego wniosku: same sobie jesteśmy winne. Godzimy
się na spychanie do roli czekających w
kolejce na emerytury. Nie zawsze dosłownie, ale mentalnie
na pewno! Nie tylko my. Niedobre spojrzenie, niecierpliwa uwaga, dewastują
psychicznie, odbierają prawa, przesuwają w ciemniejszy kąt, wymazują. Wtedy
łatwo postępować wbrew własnej woli, wbrew logice, własnym przekonaniom i
możliwościom. Zakładam bloga żeby
nauczyć się pamiętać co jestem warta. I żeby pamiętały o tym moje
przyjaciółki i koleżanki. I żeby
odpychać niecierpliwe spojrzenia. I żeby ktoś przeczytał i pomyślał: kurczę,
ona ma racje, muszę pamiętać, przypomnę
sobie…
…no i dla tych historii które tak lubię spisywać.
Rozmowa
Spotkałam panią Marię
w piekarni. Ona się ucieszyła, ja też się całkiem ucieszyłam, ale praca czekała, więc przyjęłam postawę taką co
to wiadomo: czasu nie ma i już. Ale Ona zaczekała. Długo oglądała chleby
wiejskie w wiklinowym koszyku ale za
wielkie jakieś i za bardzo wypieczone
się okazały żeby od razu kupić. Zanim
ostatecznie przesądziła że za duże, ja zapłaciłam i już rozmawiałyśmy
pod sklepem. Ja z chlebem i rzodkiewką, ona z serkiem, bułkami i swoimi sprawami. Też nie
pamiętała czy jesteśmy pani Maria i pani
Marzena czy bez pani. Spytała co u mojego syna i odpowiedziała że na pewno
dobrze. A jej syn zmajstrował sobie dzieciaka. Niby dobrze gdy dzieci się
rodzą, ale on studia rzucił. Jak sobie poradzi bez zawodu? Studiował w innym mieście, teraz nie chce wyjechać, taki
zakochany. Co robić, kiedy dziewczyna jeszcze 16-tu lat nie ma? Mogłaby Maria z
mężem wziąć dzieciaka i wychować, ale rodzice dziewczyny mówią że nie oddadzą. Rodzina Michała żadnego zaufania
nie ma ani do nich, ani do młodocianej matki, którą z niejednym już mężczyzną
widywano. Ale przecież udawać że nic się nie stało, to się nie da. Rodzice dziewczyny chcą wydać córkę gdy
przyjdzie pora, za syna Marii. Maria
rwie włosy z głowy, bo nie tak miało być z tym zdolnym synem. 20 lat, dopiero
zaczął studia, takie były plany! Mąż na zmianę
gniewa się, albo krzyczy albo zamknięty w sobie zamyka się w pokoju i
nie chce z nią rozmawiać. Ona jest wściekła, albo załamana, ale syna też jej
szkoda. Dzieciaka co niczemu nie winne jeszcze bardziej. Miotają nią te uczucia
od jednej nie przespanej nocy do następnej. Ale najbardziej to chyba się
wstydzi. Z tego wszystkiego nikomu nie
mówi całej prawdy: ani znajomym ani
rodzinie. Zwłaszcza tego że ta mała taka młoda i taka wulgarna, bo Maria
przeczytała przecież parę sms-ów w komórce syna, kiedy się to wszystko zaczęło,
jak ten pierwszy szok był, jak tylko ciągle płakała i myślała co robić? W
głowie się kręci z tego wszystkiego, nie ma minuty żeby nie myśleć. Tylko w
pracy można się trochę oderwać. Bo Maria
pracuje dla ludzi, żeby nie napisać zbyt dużo, ale także nie skłamać: pomaga
innym i praca ta wymaga skupienia i wyciszenia. Dlatego Maria cieszy się
podwójnie z tej pracy i teraz już się do niej śpieszy. Ale dobrze, że sobie
porozmawiałyśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz