Oglądałam fotografie. W ubiegłym roku był bardzo gorący
majowy weekend. Spotkaliśmy się tydzień
później.
Umarł człowiek
Umarł człowiek. Umarł zanim zainterweniowali
najbliżsi. Zanim znajomi zorientowali
się jak źle jest i że będzie musiał umrzeć. Umarł zanim pojechał na pierwsze w
tym sezonie narty, zanim odwiedził leśniczówkę, zanim zatańczyliśmy na
imieninach i otworzyliśmy na pewnej działce kolejny sezon. Umarł choć wiedział
że załatwiał dla mnie pewną sprawę i że ona wcale załatwiona nie jest. Przed
tym umarł zanim wypił zamówioną nalewkę. Z pigwy. Zanim spotkał się z G., a
przecież sam prosił o telefon. Umarł choć nie przywieźliśmy jeszcze drewna do kominka, a zimy coraz bardziej srogie.
Mnie została maleńka filiżanka. Zanim
umarł był koneserem .
I był
uśmiechnięty
I
zadowolony był
I chętny
do spotkań
I nic nie
wiedziałam
Nie tylko
ja. Dni mijają i nie tylko ja nie wiem. Byliśmy przecież tutaj gdy człowiek
umierał. Jeszcze zanim targnął się na życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz