Ten weekend
planowałam długo. Okazja niesamowita była. Pomysł nie ważne czyj, też bardzo
dobry. Wszyscy razem z seniorką rodu, daleko, nad morze. Na oglądanie,
odpoczynek i żeby coś innego i oderwać się, nacieszyć, pomarzyć, pobyć,
zobaczyć. No i dla tej okazji. Och, to były plany!
Rybak na linie
Ruszyliśmy. Raniutko.
Kury nie zdążyły wstać, a my do
samochodów. Przedłużało się pakowanie do bagażników tego co spakowaliśmy dzień wcześniej zaledwie w kilka godzin. Ale jazda prawie wymarzona, poza jednym incydentem. Ale o tym ani słowa.
Łódź, myk i już w Toruniu. Miasto magiczne.
Gotycka cegła, Kopernik, pies Filutek z kapeluszem w zębach i słońce i kawa z
pachnącym piernikiem. No, wszystko jak trzeba. Nawet autostrady nie po to żeby
rząd zarabiał, tylko żeby po nich jeździć. Trochę drogo, ale niech tam.
Gdańsk w deszczu,
Sopot niestety też. Wypakowujemy to co zapakowaliśmy. Niełatwa sprawa bo leje
jak z cebra. Kwatera wysoko, ale co to szkodzi? Wchodzimy, wychodzimy. Trzeba
zobaczyć secesyjne kamieniczki i wille, ale też najdłuższe drewniane molo w
Europie. Najszybciej idzie seniorka. Czyżby chciała to mieć za sobą? Leje chyba bardziej. O, molo!
Wchodzimy. Drogo. Nic nie widać, mgła, szaro. Wracamy. Co powiedzą w
telewizorze o pogodzie na jutro? Siadamy wszyscy i oglądamy celebrytów. Będzie
padało wszędzie, a nad morzem to ojej! Jest 23.00.
Rano budzi nas słońce.
Jest ciepło. Idziemy z Agatą pobiegać wzdłuż morza. Dziś lubię pogodynki za to
że nigdy nie mają racji. Biegają wszyscy, młodzi i starzy, ładni i nie bardzo.
Gdy się mijamy podnoszą rękę w geście
pozdrowienia. Miło, trzeba to będzie praktykować i u nas!
Jak to już 12-ta? To
nie idziemy na kawę? Zgodnie z planem trzeba działać, więc Gdynia. Skwer
Kościuszki, ulubione miejsce wszystkich przybywających nad morze. Wyjątkowo
tłocznie, bo zakończył się właśnie Bieg Europejski po ulicach Gdyni. Fajnie
byłoby kiedyś wystartować. Popatrzcie, to
Dar Pomorza i Błyskawica. No i gradka. To trzeba mieć szczęście! Statek
do budowy morskich farm wiertniczych, jeden z kilkunastu takich na świecie
zawitał do Gdyni. Nie dla nas specjalnie, a przez przypadek, bo zepsuł się w
Szwecji i u nas coś będą majstrować. Ale kolos! Coś jakby skrzyżowanie fabryki i mostu
w budowie.
No to co, zdążymy do
Akwarium, albo Muzeum Oceanograficznego? Jak to prawie 17-ta? Jedziemy na
obiad. Na ryby, najważniejsze żeby były świeże i dlatego proszę halibuta.
Musi być mrożony, bo to nie nasza ryba? A co? Przyjezdna? Pani mierzy
mnie wzrokiem który wobec mojej
ignorancji wydaje się usprawiedliwiony.
Albo nie. Ale co tam. Wesoło, razem, smacznie. Seniorka w doskonałej formie,
szczęśliwa, wznosimy więc toast za życie.
Zrobiło się chłodno.
Która? Która? 20-ta? No to chociaż jeszcze
spacerkiem na Monte Casino. Jest Krzywy Domek, a gdzie Rybak?
Przeniesiony, nieopodal, na Bema. Jak on
stoi na linie z tą rybą w jednej i
siatką w drugiej ręce? Seniorka zadziera głowę: -Czy to bezpieczne
jak się tak huśta nad głowami
przechodniów? Wracajmy. Trzeba jeszcze zjeść kolację.
No i trzeba odespać.
Przeciągamy się około dziewiątej. Zaczynamy pakowanie, choć klucze możemy oddać nawet wieczorkiem. Znosimy
walizki do samochodu. Szybciej, musimy
zdążyć do Orłowa. Siadamy w
kawiarence, na tarasie z którego widać zatokę. Jest swojsko, przyjemnie. W
końcu to Dom Żeromskiego. Naszego Żeromskiego. Niewielki, murowany. Tutaj
pisarz spędził któreś wakacje wraz z rodziną. Są pamiątki, małe muzeum. Ale
trzeba wybrać oglądanie z sensem albo bezsensowne gapienie się na morze. I na
statki, I na mewy i na fale. Spokojnie!
Posiedźmy! Jaka pyszna ta szarlotka Kuby. Trzeba wracać. Dokończyć pakowanie,
oddać klucze. Na szczęście do wieczora
daleko.
Znosimy torby i
szybciutko do Gdańska. Pod Fontannę Neptuna. A cóż on ma na głowie? To powbijane szpileczki kształtem przypominające koronę
cierniową. Nie będą sobie już gołębie,
ani mewy których coraz więcej w mieście,
bezkarnie szydzić z króla mórz. O, Brama
Zielona. Tu pracuje Lech Wałęsa. Jeszcze
tylko Długi Targ. Super, niechby tylko wyrzucili te stragany, zresztą nie
tylko stąd! Prędzej, prędzej. Może jeszcze gdzieś zajedziemy? Może.
Siódma, niedługo będzie ciemno. Wsiadamy do
samochodów. Głowa zaczyna się wypełniać planami. Jutro. Jutro trzeba wstać do
pracy, pójść na zakupy, czeka dentysta,
okulary są pewnie już zrobione i wyniki
trzeba odebrać. Ciekawe czy przyszedł ten mail na który czekam, trzeba wreszcie podjąć decyzję w sprawie , no
tej co to się ciągnie od kilku miesięcy.
Budzę się za Łodzią. Śniło mi się morze, słońce, Krzywy Domek, Rybak i
piknik z rodziną przy autostradzie. I już wiem co powinnam zrobić.
Ale może następnym razem w góry?
Następnym razem jak w góry, to przez Wieliczkę. Zejdziemy do solnego undergroundu z Seniorką i Juniorem :)
OdpowiedzUsuń