My się przecież
właściwie nie znamy Angeliko.
Dlaczego więc sądzisz że
chciałabym znowu jak wczoraj wysłuchiwać że oni tam poszli złą drogą i że nie może być tak że
politycy i że media i że nie tak jest zapisane w kodeksie etyki i że najgorsze że nikt się nie przejmuje.
A my to co właściwie,
nikt jesteśmy. Czy jak? A gdyby tak
razem do spółki taki na przykład Ruch Oporu przeciw temu gównu co to stabloidyzowało i upolityczniło to co
kochamy? Na przykład. Może to dobry
pomysł. Ale może nie?
Dlaczego właśnie ze mną chcesz o tym porozmawiać Angeliko?
Sądzisz że ciągle mnie to boli? To prawda. To nieprawda.
Żeby tylko nie zapomnieć O to chodzi! Często mówisz młodym
żeby wyciągali wnioski z błędów które się zdarzyły. Mów nie tylko młodym.
Wszyscy potrzebują takiego przypomnienia. Raz zapamiętasz, to drugi nie dasz
się tak łatwo podpuścić. Podobno. Ale to
się nie zawsze sprawdza. O kogo tu chodzi? A czy to ważne Angielko? Czujna bądź. Nie daj się. Zajmij się czymś innym jak
Krystyna.
Aromatyczne Sherry Fino
Krystyna jest psychologiem klinicznym. Uwielbia tę pracę.
Zawsze uwielbiała, dlatego zrobiła specjalizację, studia podyplomowe, trochę
kursów. Gdy została kierowniczką poradni psychologicznej, pracowała po 10
godzin dziennie. Programem wspierania młodzieży, który wymyśliła i opracowała,
zainteresowała kuratorium i ministerstwo. Właśnie rozpoczęła objazdy szkół. W
każdej jest dużo, za dużo dziewcząt i chłopców nie potrafiących się odnaleźć,
zalęknionych, samotnych, izolowanych. Nie wiedziała, że poradnie psychologiczne
w mieście będą łączone, że stanie się to tak szybko, ani że polityka jedynie
prawej, rządzącej partii, może ją
dopaść, gdzieś między programem dla wyobcowanych, a trasą z ul. Mickiewicza w
jej mieście do urzędu miasta.
G. była szefową uśmiechającą się wtedy, gdy obiecywała wspaniałą współpracę i
wtedy, gdy podpisywała kolejne zmiany zakresu obowiązków, ale najbardziej, gdy
zdecydowała o zwolnieniu Krystyny z pracy, z powodów; niesubordynacji i
podważania autorytetu i ogólnie niepasowania do jej koncepcji. Krystyna sprawę wygrała w sądzie, ale G. była mocna,
nie było sensu wracać. Pozostało wierzyć, że absurd ma granice i kiedyś ktoś,
bez oczekiwanych korzyści dla siebie, przypomni sobie świetną psycholog, znaną
z programów dla wyobcowanej młodzieży i z mediów, które tak chętne śledziły jej
dokonania. Ponieważ mijały lata i wiara, że ktoś sobie przypomni coraz bardziej
uświadamiała absurd takiego rozumowania, Krystyna postanowiła zostać
biznesmenką.
Pierwszy
catering robiła dla zamożnych znajomych. Srebrne patelnie i garnki kupiła za
unijne dotacje, Agata przywiozła jej sery, wina wybierała z M. w
zaprzyjaźnionym sklepie Znajomi chcieli tyleż kuchni południowej, co polskiego
jadła. Do bigosu podała zbyt aromatyczne Sherry Fino, a do szparagów Pinot
Noir, którym specjalnie i tak nikt się nie delektował. Więcej zrobiła pierogów
niż ugotowała włoskich makaronów, zapomniała o kolejności podawania, patrzyła
jak cukry, kwasy i fenole poszczególnych gatunków win mieszają się ze sobą i
postanowiła, że somellierką nie zostanie. Gościom się i tak podobało, polecili
ją następnym. Po jakimś czasie, nie pozwalała sobie już narzucać menu. Ludzie
płacili i ufali. Narzekać było wolno, ale tylko po uczcie, więc to się nie
zdarzało i nie trafia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz