poniedziałek, 10 czerwca 2013

My się przecież  właściwie nie znamy Angeliko.

Dlaczego więc sądzisz że  chciałabym znowu jak wczoraj wysłuchiwać że oni tam  poszli złą drogą i że nie może być tak że politycy i że media i że nie tak jest zapisane w kodeksie etyki i że najgorsze  że nikt się nie przejmuje.

A my to co właściwie, nikt  jesteśmy. Czy jak? A gdyby tak razem do spółki taki na przykład Ruch Oporu przeciw temu gównu co to stabloidyzowało i upolityczniło  to co kochamy? Na przykład. Może to dobry  pomysł. Ale może nie?
Dlaczego właśnie ze mną chcesz o tym porozmawiać Angeliko? Sądzisz że ciągle mnie to boli? To prawda. To nieprawda.
Żeby tylko nie zapomnieć  O to chodzi! Często mówisz młodym żeby wyciągali wnioski z błędów które się zdarzyły. Mów nie tylko młodym. Wszyscy potrzebują takiego przypomnienia. Raz zapamiętasz, to drugi nie dasz się tak łatwo podpuścić.  Podobno. Ale to się nie zawsze sprawdza. O kogo tu chodzi? A czy to ważne Angielko? Czujna bądź. Nie daj się. Zajmij się czymś innym jak Krystyna.

Aromatyczne Sherry Fino

Krystyna jest psychologiem klinicznym. Uwielbia tę pracę. Zawsze uwielbiała, dlatego zrobiła specjalizację, studia podyplomowe, trochę kursów. Gdy została kierowniczką poradni psychologicznej, pracowała po 10 godzin dziennie. Programem wspierania młodzieży, który wymyśliła i opracowała, zainteresowała kuratorium i ministerstwo. Właśnie rozpoczęła objazdy szkół. W każdej jest dużo, za dużo dziewcząt i chłopców nie potrafiących się odnaleźć, zalęknionych, samotnych, izolowanych. Nie wiedziała, że poradnie psychologiczne w mieście będą łączone, że stanie się to tak szybko, ani że polityka jedynie prawej, rządzącej  partii, może ją dopaść, gdzieś między programem dla wyobcowanych, a trasą z ul. Mickiewicza w jej mieście do urzędu miasta.
 G. była szefową  uśmiechającą się  wtedy, gdy obiecywała wspaniałą współpracę i wtedy, gdy podpisywała kolejne zmiany zakresu obowiązków, ale najbardziej, gdy zdecydowała o zwolnieniu Krystyny z pracy, z powodów; niesubordynacji i podważania autorytetu i ogólnie niepasowania do jej koncepcji. Krystyna  sprawę wygrała w sądzie, ale G. była mocna, nie było sensu wracać. Pozostało wierzyć, że absurd ma granice i kiedyś ktoś, bez oczekiwanych korzyści dla siebie, przypomni sobie świetną psycholog, znaną z programów dla wyobcowanej młodzieży i z mediów, które tak chętne śledziły jej dokonania. Ponieważ mijały lata i wiara, że ktoś sobie przypomni coraz bardziej uświadamiała absurd takiego rozumowania, Krystyna postanowiła zostać biznesmenką.
   Pierwszy catering robiła dla zamożnych znajomych. Srebrne patelnie i garnki kupiła za unijne dotacje, Agata przywiozła jej sery, wina wybierała z M. w zaprzyjaźnionym sklepie Znajomi chcieli tyleż kuchni południowej, co polskiego jadła. Do bigosu podała zbyt aromatyczne Sherry Fino, a do szparagów Pinot Noir, którym specjalnie i tak nikt się nie delektował. Więcej zrobiła pierogów niż ugotowała włoskich makaronów, zapomniała o kolejności podawania, patrzyła jak cukry, kwasy i fenole poszczególnych gatunków win mieszają się ze sobą i postanowiła, że somellierką nie zostanie. Gościom się i tak podobało, polecili ją następnym. Po jakimś czasie, nie pozwalała sobie już narzucać menu. Ludzie płacili i ufali. Narzekać było wolno, ale tylko po uczcie, więc to się nie zdarzało i nie trafia.
 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz