poniedziałek, 23 września 2013

Twarz do słońca

Zagrzebałam się w tej pracy. I w tamtej, żeby jakoś było.

Zagrzebałam się w tej nostalgii za tym i za tamtym i tak smutno, że już nigdy nie będziemy razem.

Zagrzebałam się w myśleniu, że teraz to wszystko takie zagracone, głośne i szybkie i może dlatego tak odpocząć trudno.

Tak się zagrzebałam jak nie lubię. Bo tylko płakać i użalać się  nad tym wszystkim. Do tego pada. Kurczę  i chyba rozpadało się na dobre. To tak już będzie? Taka szara jesień? Jeszcze tylko tego brakowało! No naprawdę! Głowa mnie z tego wszystkiego rozbolała. Prawie.

Spotykam Jadzię

-Smutno, co?

-Dlaczego? Z wycieczki wróciłam. Góry są takie piękne o tej porze roku!

Co Ona z tym ciągłym uśmiechem? To nie jest możliwe prawie, żeby tak się cieszyć. Przecież wiem, że ma kłopoty: ten syn, rozwód i drugi syn bez pracy.

Albo Elżbieta. Rozmawiałyśmy wczoraj. Szybko, bo nie miała czasu. Pisze reportaż o rodzinie: jedna pensja, pięcioro dzieci, najmłodsze ciągle rehabilitowane, ale i tak nie chodzi. A teraz jedyny żywiciel rodziny uległ w pracy wypadkowi. Dlatego chce to nieszczęście nagłośnić. Może znajdą się dobrzy ludzie. Spędziła u nich pół dnia, upiekli na przywitanie placek z jabłkami. Będzie dobrze, będzie dobrze, powtarzali. Elżbieta też w to wierzy.

Zagrzebałam się w tej pracy tak jak lubię.

Pogrzebałam we wspomnieniach. Takie cenne!

Wdzięczna Lecowi, przeczesałam na spacerze swoje myśli. O, zaświeciło słońce!

Jest takie powiedzenie: gdy wystawisz głowę do słońca, to cień zawsze pozostanie z tyłu.


Spróbujcie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz