Kto kocha bardziej
Agnieszka mówi, że nie znalazłaby siły, żeby zaadoptować
cudze dziecko.
Krzysztof, że to ciekawe dlaczego natura nie chce obdarzyć jakiejś pary
potomstwem.
Bo może tak właśnie
ma być? I tak powinno zostać?
Czasem dyskutujemy.
Z Kasią i Mirkiem nie miałabym odwagi na ten temat
rozmawiać. Ani za pierwszym razem gdy odwiedziłam ich w przytulnym małym domku
za miastem, ani parę dni temu, gdy spotkaliśmy się przypadkowo.
Właściwie ja ich spotkałam, bo oni minęli mnie jakbyśmy się
nie znali. Przystanęłam, zdziwiona tą obojętnością. Ale oni nawet nie
zauważyli. Patrzyli w głąb dużego wózka, odrywali oczy tylko, aby
nadążyć za poruszającym się z prędkością odrzutowca dziś już chyba 10-cio letnim Adamem.
Zatrzymać ich, przypomnieć że to ja rozmawiałam z nimi dwa
lata temu o ich dzieciach? O oczekiwaniach, wędrówkach od lekarza do lekarza,
od laboratorium do szpitala?
Pamiętam, że wymarzyli sobie dużą rodzinę, byli zdrowi,
kochali się, ale dziecko się nie pojawiało. Mijały lata, wypełnione chwilami
przygnębienia, nostalgii, szukania winnego, ucieczki od każdej ciężarnej i
każdej pchającej wózek matki. Depresja
czaiła się do skoku. Z letargu obudził
się pierwszy pan Mirek
-Miałem takie
poczucie, że trzeba być otwartym na
każdą sytuację. Nie ma dzieci których nie można pokochać.
Potem poszło gładko. Już wiedzieli czego chcą. Dziecka,
któremu potrzebny jest dom. Nie sztucznego zapłodnienia, wzajemnego
oskarżania siebie i lekarzy, ale dziecka któremu oni pomogą i które pomoże im.
Na syna czekali kilka lat. Pani Kasia pamięta dzień, w
którym zadzwonił telefon, żeby
przyjechać do pogotowia opiekuńczego. Leżał mały Adaś ze skrzywiona główką,
miał dwa miesiące.
Oboje nie wiedzą czy
ktoś mógł przeżyć kiedyś to, co oni wtedy.
Wielkie uczucie
spełnienia, ogromną radość. Świat zawęził się tylko do nich, do tej kochającej
się trójki ludzi.To był najcudowniejszy czas.
-Wszystko było dla
nas, tylko my byliśmy na świecie i tak przez kilka lat.
Nagle dotarło do mnie, że mają teraz dwoje dzieci, przecież
ten wózek…
Panie Marku!
Odwrócili głowy. Serdeczni. Roześmiani. Jak zawsze.
Zachwytom nad maleńką Igą nie było końca. Nie zadawałam
pytań. Zorientowali się. Zastanawia się Pani, skąd wzięła się Igusia?
-Z miłości. Tak jak Adam. Pytała Pani kiedyś czy jest różnica gdy dziecko jest adoptowane. Nie wiem czy miłość do naszego syna i córki
jest większa czy mniejsza niż rodziców, którzy sami urodzili swoje
dziecko.Tego nie wiem, ale nikt swoich dzieci nie kocha bardziej niż my naszych. Niech pani nam powie; nieadopcyjni rodzice kochają bardziej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz