czwartek, 5 września 2013

Nie ścinaj czereśni

Najlepiej, żeby już nie było tematu. Żeby o wszystkim zapomniała. Żeby nie było tak jak dzisiaj po południu.

Pytam: boli jeszcze?

Odpowiadasz: no coś Ty? Po pięciu latach?

Irytuję  się: to po co dzwoniłaś. I płaczesz?  Przecież to nie przez te zadrapania na kostce? Więc nie wmawiaj mi, że wszystko już przemyślałaś i zapomniałaś o tamtym telefonie: „Wszyscy wiedzą. W redakcji, na uczelni. Jedyna Pani nawet się nie domyśla. Nie mogę już na to patrzeć i dlatego dzwonię”.

Nie  próbuj więcej ścinać sama tej czereśni na działce. To już duże drzewo.  Myślisz, że obejdzie go, że wycięłaś w pień wszystko co razem zasadziliście? Żałosna jesteś z tą podrapaną kostką.

Nie, nie za szybko zdecydowałaś, że to koniec. Spakowałaś walizki, wyniosłaś na korytarz. Nawet nie wiedział o co chodzi. W pierwszej chwili, bo pewnie szybko zrozumiał.  Zwłaszcza,  że to było zaraz po tamtym weekendzie, kiedy  tak przedłużyły się mu obowiązki służbowe,  że nawet nie mogłaś się do niego dodzwonić. Ani on do Ciebie.

Teraz Ci szkoda czereśni? Ach tak!

To takie wzruszające. Razem wieźliście  ją do W. Wystawała z bagażnika, trzeba było zawiązać czerwoną wstążeczkę na najdłuższej gałęzi.  Potem się rozpadało. Zmarzliście i trzeba było rozpalić w piecu, a bociany szukały obok waszego domku miejsca na zbudowanie legowiska. Tak. Wierzę, że to prawda. Ale to gówno prawda. Bo to już nie istnieje. Już odchorowałaś. Pamiętasz, spotkałyśmy się przypadkowo na ulicy. Nie wiedziałam jak zareagować. Byłam pewna, że jesteś bardzo chora.  A potem nie mogłam uwierzyć że Ty to mówisz. O tamtej kobiecie, tamtym domu, tamtej rodzinie. Pomyślałam nawet, żeby napisać scenariusz o współczesnych kłamstwach, albo o współczesnym życiu rodzinnym. Zawsze uważałam, że związki rodzinne to gejzer tematów dla scenarzystów filmowych. Że puchłby scenariusz  od emocji , uczuć, kontrastów i zaskakujących zwrotów. Miałaś szczęście, że nie nadaję się do pisania scenariuszy.

I znowu powiesz:

- nie pogodzę się nigdy, że oszukiwał mnie tyle lat. Mnie, moją rodzinę, moich przyjaciół. Żyłam w iluzji. Nie było integracji tożsamości, wspólnych spraw.  Żyłam w iluzji. A może coś jednak czułam już wcześniej. Gdy odebrałam telefon, od razu wiedziałam, że to prawda.

To dlaczego powiedziałaś tej kobiecie, że zazdrości Ci szczęścia, bo sama nie może nawet o takim śnić i dlatego dzwoni?

- ale wiedziałam, że to prawda. Tylko nie wiem od kiedy …

Tak mi przykro.  Nie wiem co  powiedzieć.  Nigdy się nie przyznam, że ja wiedziałam od początku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz