niedziela, 6 października 2013

Jesienna nostalgia

Syn był i już pojechał. Pokój syna pusty.
Nie do końca.
Jeszcze została kurtka i ta koszula którą miał wziąć, bo potrzebna za tydzień. 
Ale nie wziął. I dobrze. To może szybciej przyjedzie.
Patrzę na biurko. Szukam kolorowych flamastrów. I gumki myszki do ścierania.  Pamiętam, że ciągle kupowałam gumki myszki. A on ciągle je gubił.
Nie ma gumki, ani kolorowych flamastrów. Są poważne notatki, że to i to w tym semestrze. Odwracam głowę. Na półce siedzi  koszykarz w niebieskiej koszulce, z długimi rękami i nogami. Tylko gdzie ta piłka? Chyba się zawieruszyła. Tyle lat.
Sięgam po telefon. Cześć Synek. Właściwie to nic takiego. Tylko trochę smutno. Tylko, co to ma do rzeczy?
Pamiętam tamte wakacje nad morzem. Szliśmy bulwarem, było trochę ciepło, trochę zimno. Ale i tak włożyliśmy mu rude, przykrótkie spodenki, w których wyglądał tak ładnie.
Daj spokój mamo. No tak…
Poszłam do lasu. Jakie piękne kolory ma jesień. Jedyna pociecha, bo tak to tylko zimno i zimniej. Opalenizna mi się kończy. Pochowałam żółte kremy do opalania  I po opalaniu, żeby nawilżyć. Na dodatek żadnych grzybów nie znalazłam. Oprócz jednego.
Rudy, rudy, rudy rydz. Lepszy niż maślaczek.
Można by na masełku udusić. Stoi sobie na skraju ścieżki ten rydz chyba, ale nie znam się na grzybach. A niech sobie stoi. Pójdę już do domu. Kompres na gardło sobie zrobię. Cytrynę z miodem wypiję. W końcu to sposób na infekcję. 
Idę ścieżką, ciągnę psa, choć obwąchuje jeszcze  zaczerwienione liście.
Przecieram oczy.
Przecieram, bo te kolory jesieni takie niezwykłe.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz