niedziela, 27 października 2013

Poczekalnia

Poczekalnia jak to poczekalnia w przychodni. Dużo ludzi, stare krzesełka, obgryzione paprotki. Pielęgniarki biegają, nigdy się nie dowiemy czy muszą, czy lubią. Służba zdrowia niedofinansowana, organizacja więc musi szwankować, bo kto miałby zająć się tą całą logistyką, żeby nie wszyscy przychodzili na raz i potem tak siedzieli, siedzieli godzinami.

Nawet poczytać trudno, bo światło kiepskie, okulary czas najwyższy trzeba zmienić. Zresztą nikt nie czyta książki czy gazety. Jedynie wywieszki na drzwiach, po kilka razy. I oglądać można plakat oka w powiększeniu, z neuropatią jaskrową, ze strzałkami na rogówkę i tęczówkę.Tyle.

Przypomniałam sobie, że w Londynie w pociągu, w metrze wszyscy czytają. A kolega mówił, że jechał windą, która stanęła.
On w nerwy, a pozostali ręce do torebek i teczek, gazety wyciągnęli i czytają. Spokojnie.

U nas nie chcemy się rozpraszać. Skoro nie wzywają nazwiskami, łatwo paść ofiarą podstępu i cwaniactwa. Bo Polak cwany jest .Wiadomo. Niby ogląda plakat z okiem, a przysuwa się niepostrzeżenie do drzwi z wywieszką żeby nagle, bo drzwi się właśnie otworzyły, wślizgnąć się bez kolejki i prawa do wizyty. Tak bywa często. Wiemy. Dlatego próbujemy się nie dawać. Nogi bolą, ale nie. Nie siądziemy, chyba że na krześle przy samiuśkich drzwiach, tak żeby spocząć bokiem i kolanami zagrodzić wejście do pokoju lekarskiego ze specjalistą. To tak. Ale jeśli nie ma takiego wolnego miejsca, a wiadomo, że nie ma, to kiwamy się na stojąco jak najbliżej klamki. 

No to się kiwamy, narzekamy, marudzimy.

Tłum napiera, czas chyba na dobre się zatrzymał, trudno wytrzymać, kiedy nagle słyszymy głos: 
-Proszę Państwa, mój tata jest ciężko chory, proszę o zrozumienie, proszę o przepuszczenie tatusia. Widzę starego człowieka, ledwo trzyma się na nogach. Oburzona jestem, że córka w takim stanie ciągnie go do przychodni. Ona jakby słyszy moje myśli.

-W domu specjalistycznych badań nie można przeprowadzić, a do szpitala tatusia nie dam. Skończyła mówić. Pacjenci tracą zainteresowanie. Odwracają głowy. Znów napierają na drzwi. Chyba tatuś zrozumie, że czekają od dziesiątej, a jest prawie druga? Może by zrozumiał, ale zemdlał. Córka w płacz. Pielęgniarki wybiegły. Wyszłam. Zawstydzona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz