piątek, 1 listopada 2013

Świeczka dla Tatusia

Myślę o Tych, których nie ma. Jak wszyscy.

Ten, Ta i Tamten. Oni. Strasznie Ich dużo.

Smutno, że już nigdy nie będziemy razem.

Choć oni już wiedzą i może to nam powinno być smutno?

Wspominam Tatusia. Rozmawiałam z Nim dzisiaj rano, mówiąc do Jego zdjęcia. Pamiętam w każdą niedzielę wyjazd do Rodziców. Jego zaszklone oczy wlepione w moje dzieci i krótkie komplementy, które co chwilę rzucał pod ich adresem, zdradzały stan jego duszy. Snuł opowieści patriotyczne. O źródełku w lesie niedaleko pola z ziemniakami, przy którym Niemcy rozstrzelali ośmiu partyzantów (trzeba zawsze zdjąć czapkę, kiedy się tamtędy przechodzi). O Matce, która w czterdziestym piątym przyjechała pod Wojcią Górę do Chmielnika, aby zidentyfikować zwłoki swych trzech synów i męża. Potem wiozła te zwłoki  na furmance przez Rynek. Krótko zebrała lejce, uniosła wysoko głowę i nie uroniła ani jednej łezki, a ludzie stali i patrzyli. No i o nauczycielu, który przed wojną kazał wszystkim chłopaczkom w klasie nauczyć się dziewiętnastu zwrotek wierszyka o Piłsudskim.

Spójrz, tam Pan z wąsami na ciebie z góry patrzy…

Dobrze, że takie zdjęcie wybraliśmy. Tatuś zadowolony, prawą ręką podpiera podbródek. Uśmiecha się cały. Uśmiechają się Jego dobre oczy.
Zapalam Ci świeczkę Tatusiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz