poniedziałek, 18 listopada 2013

Słoneczni  chłopcy

Byłam na premierze w stołecznym teatrze. 

Było bardzo, bardzo miło.

Było całkiem dobre wino  i na maleńkich talerzykach smaczne przekąski. I byli kelnerzy, więc nie było bałaganu, który tworzą niechlujnie odkładane brudne naczynia co i rusz. Było dużo gości i dużo fotografów. Była ścianka, czyli dwumetrowa na wysokość i może cztero, albo więcej na szerokość, kartonowa płyta lekko wygięta, oklejona, ustawiona na podwyższeniu. Przed płytą, to znaczy tyłem do niej, a przodem do foyer stawali piękni ludzie w pięknych strojach i uśmiechali się, stroszyli, pozowali, wyginali. Nieśli takie dobre przesłanie: że wszystkich kochają, że uśmiechają się tak radośnie, szczerze i szeroko, bo świat na to zasługuje. Nawet,  jeśli nie wszyscy tak myślą. Fotografowie pstrykali zdjęcia, bardzo dużo zdjęć, także ustawionemu pod ścianką byłemu prezydentowi Rzeczpospolitej z żoną. Nie wiem czy były premier Rzeczpospolitej, znany z szorstkiej przyjaźni z byłym prezydentem, też stanął do zdjęcia pod ścianką, ale za to widać było, że czuje się jak ryba w wodzie  w tej artystycznej atmosferze.
Miejsce miałam dobre, siedzące. Na schodach, ale za to zaraz obok nóg słynnej dziennikarki telewizyjnej, którą dopiero co widziałam pod ścianką. Było ciasno, bo miejsc siedzących na schodach było bardzo, bardzo dużo. Pupa przy pupie można powiedzieć!  Jedna pani to nawet się wywróciła, spadł jej but i nie mogła znaleźć, a moja koleżanka upadła na plecy, ale muszę przyznać, że szybko się zebrała. W każdym razie w antrakcie, łapaliśmy się za dłonie, bo stopnie schodów w tym teatrze na piętrze bardzo niskie są i nagłe poderwanie skrzyżowanych nóg, raczej nie było możliwe. Tak więc łapaliśmy się i w górę i do drzwi. Żeby umożliwić wyjście teatromanom  fotelowym,  na których czekali fotograficy,  bo inaczej nie byłoby  przejścia po prostu.
Trochę baliśmy się, że ktoś nam zwinie wysiedziałe pufy do siedzenia, ponieważ niektórzy goście schodowi  takie dostawali, ale nie.  Koleżanka wróciła na wszelki wypadek wcześniej na salę, żeby popilnować. 

Było naprawdę bardzo miło i światowo. Później przeczytałam, że jedna znana pani, miała na sobie kostiumik za 25 Tys. Złotych. (Sama ręka mi poleciała, żeby z dużej litery napisać, to niech tak zostanie). To było właściwie czarne spodnium z białą koronkową wstawką. Naprawdę było ładne.
A! No i sztuka też była ładna. Pamiętam tytuł: „Słoneczni chłopcy”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz